Przeszczep szpiku w twardzinie(transplantacja autologicznych komórek krwiotwórczych krwi obwodowej)
Kilka słów wstępu
Celem przeszczepiania komórek macierzystych szpiku jest dostarczenie organizmowi zdrowych komórek krwiotwórczych. Są dwa rodzaje przeszczepów: allogeniczny - od dawcy (rodzinnego lub niespokrewnionego) i autologiczny – własny (jest on bezpieczniejszy ze względu na brak ryzyka wystąpienia choroby GVHD).
Moja historia
W lutym 2010 roku zostałam zakwalifikowana do przeszczepu autologicznego. Z racji, że w Poznaniu będzie to pierwszy przeszczep w twardzinie, czekała mnie jeszcze długa droga do rozpoczęcia zabiegu. Cierpliwie czekałam, aż wreszcie 28.10.2010 r. trafiłam na Oddział Hematologii i Transplantacji Szpiku Szpitala Klinicznego im. Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu. To był pierwszy etap przeszczepu, którego celem była zbiórka moich komórek. Pobyt w szpitalu trwał 14 dni. Dostałam bardzo ładny pokój jednoosobowy z łazienką, klimatyzacją i TV (te pokoje w razie potrzeby pełnią funkcję izolatek stąd pewnie ich standard).
W pierwszym dniu założono mi wkłucie centralne na udzie, nie było to może przyjemne, ale później bardzo praktyczne. Codziennie pobierano mi krew do badań z tego wkłucia i podawano kroplówki. Drugiego dnia podano mi dożylnie Endoxan, jego dawki uzależnione są od masy ciała, ja dostałam ok. 3 gram. Endoxan pełnił rolę chemioterapii mobilizacyjnej, spowodował znaczny spadek liczby leukocytów we krwi, który miał pobudzać mój szpik do szybszego wytwarzania komórek macierzystych. Z kolei G-CSV jest lekiem pobudzającym w szpiku produkcję komórek oraz ich przechodzenie ze szpiku do krwi. Przez kilka dni dostawałam go dwa razy dziennie, jako zastrzyk podskórny w brzuch. Przed włączeniem Endoxanu założono mi cewnik, który chronił pęcherz moczowy przed zaleganiem moczu i toksycznym działaniem leków przeciwnowotworowych, wydalanych z moczem. Umożliwiał także przepłukiwanie pęcherza i bardzo dokładny pomiar objętości wydalanego moczu. W czasie oczekiwania na spadek leukocytów (około tygodnia) byłam podłączona do kroplówki prawie przez cały czas (nawadnianie), na szczęście „przewody” były długie i mogłam się swobodnie poruszać po pokoju, cewnika pozbyłam się po trzech dniach. W dwunastym dniu pobytu byłam gotowa do zbiórki komórek. Za pomocą cewników dożylnych (wkłucie centralne), poprzez dreny, połączono mnie z aparatem zwanym separatorem. Przez jeden cewnik pobierana była ode mnie krew, która po przejściu przez separator wracała do mojego krwiobiegu poprzez drugi cewnik. Separator izolował z przepływającej krwi komórki macierzyste i zawieszał je w niewielkiej ilości osocza. Cały zabieg trwa około 2- 4 godzin i często musi być powtarzany przez następne 2 - 3 dni. Podczas separacji u niektórych chorych może wystąpić uczucie drętwienia i mrowienia w okolicy ust lub dłoni czy stóp, bardzo rzadko bolesne skurcze dłoni czy stóp. Jest to spowodowane przejściowym obniżeniem się stężenia wapnia w surowicy i ustępuje całkowicie po doustnym czy dożylnym podaniu wapnia. Ja zbierałam się przez 3 dni i kiepsko się czułam, wapń w moim przypadku był konieczny. Trudno mi też było „wysiedzieć” a zabiegu nie można przerwać, owszem fotele są bardzo wygodne, ale trzeba siedzieć w jednej pozycji przez cały czas. Na szczęście udało się. Trzeciego dnia zbiórki wychodziłam do domu, więc wytrzymałabym nawet 5 godzin na tym fotelu.
W ten sposób zakończyłam I etap.
cd nastąpi