Witajcie po tych paru dniach ciszy, ale wierzcie mi nie było kolorowo. jestem po 9 dobie dzisiaj od przeszczepu i jest stabilnie,
poprzednie 4 dni były koszmarne, wtedy krwinki zjeżdżały do zera. W tym czasie miałem atak prawego szyjnego węzła chłonnego 48h bez snu na morfinie,
potem przeszło i po 12h weszło na stronę lewą... morfina zero snu, i się okazało że dostałem gronkowca (ukryty w węzłach szyjnych sobie czekał).
Wiec dzień wygląda na dożylnym podawaniu sterydów, antybiotyków, antywymiotnych, pobieraniu krwi = rutyna, oprócz tego góra tabletek, płukanek maści itp.
Objawy TU ustępują oddycha mi się lżej, wiadomo nie mam na nic siły no ale jak Wiecie to długi proces.
Reasumując to jak na dzień dzisiejszy odczuwam skutki TU (biorąc pod uwagę mega wyczerpanie) plus oddychanie i pracę serca,
tak zdecydowałbym się jeszcze raz na przeczep! Mówię to na dzień dzisiejszy, będę informował Was jak dalej będzie ale mi jest ok,
nie skrzypie przy oddychaniu, serce nie kłuje przy nabieraniu powietrza, nie mam kaszlu i potrafię ukucnąć w pełni czego nie robiłem od 7 lat...
Wiec dla mnie widzę sens i jasność. Oczywiście pamiętam o tym że jest to loteria, różnie bywa. Ale głowa do góry, Ma być zarąbiście a nie byle jak!
Pozdrawiam Was wszystkich będąc w dużo lepszej formie.