Ja generalnie jak jeszcze nie chorowałem i w zimie chodziłem w koszulkach, to i tak mną telepało, ale ja tego zimna nie czułem, Tylko się organizm trząsł. Teraz mam tak, gdy nawet w +25 st. C się podniecę, nie seksualnie, tylko, tak po prostu. Marzną mi dłonie i stopy (sine, fioletowe) w otoczeniu poniżej +15 st. C bez ruchu. Ostatniej zimy mialem tak, że nie moglem kilka razy w ogóle zasnąć przez całą noc z powodu zimych stóp, ale to była pierwsza taka zima (z nieszczelnym, nie dającym się zamknąć oknem). Przyznam się, że jak miałem już dość, to 2 razy założyłem porządne "babcine" skarpety i zasnąłem bez problemu. Nosa nigdy nie czuję (w sensie zmarzniętego, bo mam go zawsze na miejscu i działa prawidłowo). Problemów laryngologicznych niewiele w życiu miałem i tak drobne, że nawet nie pamiętam (prócz jednej punkcji, ale uważam, że zbędnej). Temperatury ciała też nie mierzę często, ale ja mam chyba normalną. Ewentualnie 0,2 st. niższą, ale to max. odchył. Po tym Twoim opisie Locman, faktycznie mi to ciężko do Renka za..."szufladkować", ale nie ma jakichś wariacji? Jeśli nie, to może coś innego, ale nie tak poważnego?
Na solarium chodzę średnio 2 razy w roku (czyli nic), a słońca doświadczam jedynie 2x 2 tygodnie w miesiącach letnich, rocznie. Przed wakacjami w Hiszpanii pytałem prowadzącej, czy mogę się opalać - nie ma sprawy - problemów żadnych nie miałem. Pytałem się też, czy mogę na basen z chlorowaną wodą chodzić - nie ma sprawy, ale jak się boję, to poleca jakieś ozonowe, czy coś. Leki na renka odstawiam, podobnie jak Ty, bo dla mnie to bez sensu - skoro nie doprowadzę się umyślnie do martwicy, nosząc rękawiczki i uważając na wszelkie mrozy, to nie chcę igrać z kolejnym systemem (krwionośnym). Starczy, że immunologiczny i nerwowy są w niecodziennym stanie. A tym bardziej, jak ciśnienie zawsze miałem perfekcyjne i nadal mam, a po tych lekach, jak spróbowałem brać, to czułem się jak po 3ech kawach (a, że nie piję kawy, to porównam, do litra coli przed snem). Serducho waliło, jak porąbane. Jestem panem swojego losu i co wybiorę, to skróci, lub wydłuży mi życie, a że pieniędzy innych podatników nie biorę, dzieci, póki co - nie osierocam - to wierzę, że idę w dobrą stronę z czystym sumieniem.