Mateuszu serdecznie witam Cię na forum
.
Cieszę się, że zdecydowałeś się opisać nam swoją walkę z chorobą. Masz szczęście w nieszczęściu, bo "dopadła" Cię twardzina skórna, a to jest ta odmiana, która jak sam napisałeś, za bardzo nie dokucza i nie przeszkadza w normalnym życiu. Poza tym twardzina skórna jest zaleczalna. Po paru latach leczenia jest bardzo duże prawdopodobieństwo zaleczenia i przez jakiś czas (u jednych krótszy, u innych dłuższy) nie trzeba brać żadnych leków. Jedyne o czym trzeba pamiętać w okresie remisji to wizyty u dermatologa i obserwowanie swojego ciała. Fajnie, że nie załamałeś się po usłyszeniu diagnozy i założyłeś rodzinę. Niektórzy, gdy usłyszą diagnozę to załamują się, a tego nie powinno się robić, gdyż twardzina, nawet ta układowa, to nie wyrok. Można z nią żyć i doczekać starości. Najgorsze co może być to pisanie sobie w głowie czarnych scenariuszy. Ale u Ciebie tak nie było i niej jest i nie będzie - to jest najważniejsze.
Nadal masz zmiany tylko na klatce piersiowej? Czy jeszcze gdzieś się pojawiły?
Pozdrawiam