przez maja » Pn mar 24, 2014 16:59
Mysle ze nie mozna miedzy czynna pomoca a nie ratowaniem zycia stawiac znaku rownosci .Dla mnie eutanazja to czysty surrealizm,cos na co nigdy bym sie nie zdecydowala ani nie zafundowalabym tego nikomu z bliskich.Co innego ratowanie badz odstapienie od ratowania zycia.Wspomnalam juz kiedys-jestem za nie ratowaniem zycia za wszelka cene.Najczesciej co do siebie nie mamy watpliwosci.Problem zaczyna sie gdy chodzi o kogos bliskiego.Zawsze gdzies w podswiadomosci tli sie nadzieja na cud .Kiedy my na ten cud czekamy, bliski nam czlowiek, cierpiacy,zmeczony bolem i widokiem naszych smutnych twarzy tez liczy na cud-jego cud to smierc ktora pozwoli wyrwac sie ze schorowanego ciala.Bliscy czesto nie wiedza jak sie zachowac,klamia mowiac "lepiej dzis wygladasz" lub inne tego typu banaly.A wystarczy byc.Potrzymac za reke,pogladzic po policzku.Jesli to ktores z rodzicow podziekowac za to co dla nas zrobili,dziecko zapewnic o tym jak bardzo sie je kocha.Trzeba umiec pozwolic im odejsc-to najwiekszy dowod milosci,najwiekszy i najtrudniejszy.
Jesli po dziurki w nosie siedzisz w szambie, nie wolno Ci opuszczac glowy...